Spettacoli

TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM – Teatr Wielki, Łódź

Cupo, dolorosamenta autentico, un teatro dell’ inquietudine morale, lacerato da emozioni estreme, un’opera  puramente  drammatica, così potremmo definire quello che abbiamo visto. Un Tram che si chiama Desiderio, un’opera di André Previn, basata sul capolavoro di Tennessee Williams del 1947, uno dei suoi drammi più famosi, ripetutamente messo in scena in tutto il mondo, da cui è stato anche tratto un film, è tornato sul palscoscenico del Gran Teatro di Łódź.

Blanche Dubois, una nimfomane mentalmente squilibrata che vive nell’illusione del glamour e dell’eleganza degli altri tempi, arriva a Desire (Desiderio), un quartiere di New Orleans, per far visita alla sua sorella Stella e al suo rozzo marito, Stanley. Durante il soggiorno presso i parenti Blanche incontra il gentile e sensibile Harold “Mitch” Mitchell, con quale inizia a sognare stabilità e sicurezza. Tuttavia, la visita di Blanche si prolunga notevolmente, facendo crescere la pressione nell’appartamento dei Kowalski, fino a raggiungere il punto di non ritorno. Quando gli sporchi segreti della Dubois vengono alla luce, una valanga di eventi si abbatte sui personaggi, e nessuno può fermarli ormai.

Tram_Lodz_2024_2
Tomasz Piluchowski e Joanna Woś

Sebbene la recita del 6 aprile non fosse una prima, l’auditorium era pieno di spettatori di tutte le età. Comunque, “Un tram” come opera ha avuto la sua anteprima polacca proprio al Gran Teatro di Łódź, il 12 maggio 2018. Il titolo è stato rappresentato su questo palcoscenico per un totale di 10 volte, per due stagioni, fino alla pandemia, ed è tornato ora dopo una pausa di circa quattro anni. La regia è di Maciej Prus, regista e attore polacco, morto nel 2023, che si occupava sia di teatro di prosa che  d’opera. Prus ha creato una produzione cupa, inquietante e dolorosamente reale. Non è un’opera fiabesca con belle arie e dolori distaccati. È una tempesta animalesca e brutta, traboccande di emozioni sporche, squallida e così reale, qualcosa che ci tocca sul vivo. L’elemento più importante qui sono i protagonisti, con la loro morale, i loro desideri e le loro debolezze. L’azione scenica praticammente non va oltre le mure dell’appartamento dei Kowalski, ma le decorazioni di Jagna Janicka, anche se scarne, sono autentiche e vivide, come se fossero trasportate direttamente dagli anni Quaranta e creano uno sfondo credibile per l’azione. Le luci di Rafał Wróblewski creano quasi una penombra sul palco: un testimone muto dei dolori di Blanche che nasconde i suoi sporchi segreti nell’oscurità.

La musica di Previn è quasi cinematografica. Flirta con le orecchie dell’ascoltatore con note jazz, estremamante naturali e contemporanee. Previn è, tra l’altro, un compositore che ha ricevuto ben quattro Oscar: per la colonna sonora di “Gigi” (1959), “Porgy and Bess” (1960), “Irma la dolce” (1964) e “My Fair Lady” (1965). Nell’esecuzione dell’orchestra del Gran Teatro di Łódź, magistralmente e appassionatamente diretta dal Maestro Tadeusz Kozłowski, la musica aveva un suono coerente, autentico, a tratti ricordava  quasi un animale predatore. Una vera festa di colori e di emozioni. Trovarci anche un solo inciampo è impossibile, il che testimonia senza dubbio il grande lavoro che l’intero ensemble ha svolto nella preparazione di questa straodrdinaria impresa.

La protagonista indiscussa dello spettacolo è stata Joanna Woś, ben nota al pubblico di Łódź, che con straordinaria credibilità ha interpretato il ruolo della nevrotica Blanche, persa nei suoi deliri. Il suo personaggio è come una contessa di una vecchia favola che vive con il ricordo della richezza passata e della posizione perduta. Non ha soldi, non ha prospettive, eppure la sua testa è sempre alta. L’artista ha dimostrato un ottimo livello vocale, bilanciandosi abilmente tra i registri alti e bassi. La sua recitazione è stata estremamente toccante – Blanche interpretata da Woś è una donna in avanzato stato di depressione che cerca maldestramente di coprire i demoni che ribollono nelle sue viscere con un gioco di apparenze (il simbolico vestito bianco).

Anche Stanley, interpretato dal giovane baritono Szymon Komasa, è stato eccezionale. Tra tutti i protagonisti maschili, era lui il leader indiscusso. Komasa era animalesco, selvaggio, persino ripugnante. L’artista è dotato di una voce forte e predatoria. Canta con un autentico accento ameircano, e questo non si può dire del resto dell’ensemble. Komasa usa tutto il suo corpo per presentare il personaggio che interpreta – i suoi muscoli tesi e le sue vene gonfie dimostrano chiaramente che lui in realtà non interpreta Stanley, lui è Stanley.

Da contrappeso al violente Stanley c’è il gentile, sensibile Mitch, interpretato da Tomasz Piluchowski. È un po’ un vecchio scapolo, dipendente dell’opinione di sua madre, un po’ un poeta insicuro. Infatuato dalla visione immaginaria di Blanche, creata nella sua mente da lui stesso, Mitch scappa non appena questa immagine ideale scoppia come una bolla di sapone. Vale la pena di notare sia la recitazione che la vocalità di questo tenore dotato e talentuoso, sopratutto ben affermato nel ruolo. Una voce piacevole ed equilibrata, con un suono giovane e sonoro. Piluchowski si è mosso agevolmente sul palcoscenico. C’era una buona chimica fra lui e gli altri personaggi. Sicuramente un artista degno di ulteriore interesse.

Dotata di una bella voce da soprano leggero molto dolce e aggraziata, è stata Patrycja Krzeszowska nel ruolo di Stella Kowalski, la sorella di Blanche, accattivantemente e delicata, combattuta fra la fedeltà al marito e l’amore per la sorella. È come la luna, eternamente splendente di luce riflessa, mai la sua propria. Vale la pena ricordare questa cantante. Se l’artista si è trovata così bene in un’opera conterporanea, sarebbe sicuramente interessante vederla ed ascoltarla nel repertorio classico.

Tram_Lodz_2024_1
Patrycja Krzeszowska e Szymon Komasa

Se „Il Tram…” dovesse tornare un giorno sul palcoscenico di Łódź, varrà sicuramente la pena di andare a rivederlo. È uno spettacolo predatorio, dopo il quale le emozioni restano con il pubblico per tanto tempo ancora. E nessuno esce dall’auditorium come ci è entrato.

Versione originale in polacco

Mroczny, boleśnie autentyczny… Teatr moralnego niepokoju, targany skrajnymi emocjami, niemalże teatr dramatyczny, bo i też z teatru dramatycznego wyrasta, to w nim ma swoje korzenie. „Tramwaj zwany pożądaniem”, opera autorstwa André Previna, oparta na powszechnie znanej sztuce Tennessee Williamsa z 1947, czyli jednym z najsłynniejszych dramatów, wielokrotnie wystawianym na scenach całego świata i ekranizowanym, powróciła 6 kwietnia na deski Teatru Wielkiego w Łodzi.
Blanche Dubois, niezrównoważona psychicznie nimfomanka, żyjąca iluzją dawnego blasku i elegancji, przyjeżdża do Desire, dzielnicy Nowego Orleanu, w odwiedziny do siostry Stelli i jej grubiańskiego męża Stanleya. Przy okazji pobytu u krewnych Blanche poznaje delikatnego, wrażliwego Harolda „Mitcha” Mitchella, przy którym zaczyna marzyć o stabilizacji i bezpieczeństwie. Jednak wizyta rodzinna znaczni się przedłuża, przez co w mieszkaniu Kowalskich narasta ciśnienie, osiągając wreszcie poziom wrzenia. Gdy na światło dziennie wychodzą brudne sekrety Dubois, na bohaterów spada lawina zdarzeń, której już nikt nie jest w stanie zatrzymać.
Choć spektakl z 6 kwietnia nie był premierą, audytorium wypełniło się po brzegi widownią w najróżniejszym wieku. Zresztą „Tramwaj” jako opera miał swoją polską prapremierę właśnie w Teatrze Wielkim w Łodzi, 12 maja 2018 roku. Tytuł ten grany był na łódzkich deskach w sumie 10 razy, przez dwa sezony, aż do pandemii, teraz zaś powrócił po 4,5-letniej przerwie. Za reżyserię odpowiada zmarły w 2023 roku Maciej Prus, polski reżyser teatralny i operowy, a także aktor. Stworzył on spektakl mroczny, niepokojący, boleśnie prawdziwy. To nie baśniowa opera z pięknymi ariami i oderwanymi od rzeczywistości bolączkami. To brudna, niemal obskurna, zwierzęca burza emocji, tak boleśnie realna, że aż zdajemy się odczuwać ją na własnej skórze. To postaci grają tu pierwsze skrzypce. Postaci i ich moralność. Ich żądze i słabości. Akcja praktycznie nie wychodzi poza mury mieszkania Kowalskich, dekoracje Jagny Janickiej są oszczędne, a przy tym autentyczne i żywe, niby przeniesione w czasie z lat 40. Tworzą one wiarygodne tło dla toczących się wydarzeń. Światło Rafała Wróblewskiego jest delikatne, ledwie sączące się na scenę. Niemy świadek bolączek Blanche, skrywający w swym mroku jej brudne tajemnice.
Muzyka Previna jest niemalże filmowa, flirtująca z uchem słuchacza jazzową nutą, niezwykle naturalna i współczesna. Previn to zresztą kompozytor nagrodzony aż czterema Oscarami – za ścieżkę dźwiękową do „Gigi” (1959), „Porgy and Bess” (1960), „Słodka Irma” (1964) i „My Fair Lady” (1965). W wydaniu orkiestry Teatru Wielkiego w Łodzi, po mistrzowsku i z pasją poprowadzonej tego wieczoru przez Maestro Tadeusza Kozłowskiego, zabrzmiała ona spójnie, autentycznie, wręcz drapieżnie. Feeria barw i emocji w każdym dźwięku. Nie sposób znaleźć w niej choćby jedno potknięcie, co bez wątpienia świadczy o tym, jak wiele pracy w przygotowanie tego niezwykłego przedsięwzięcia włożył cały zespół.
Niekwestionowaną gwiazdą spektaklu była dobrze znana łódzkiej publiczności Joanna Woś, która z niezwykłą mocą przekonywania wcieliła się w neurotyczną, zagubioną w swoich urojeniach Blanche. Jej bohaterka jest niby hrabina z dawnych bajań, żyjąca wspomnieniem minionego bogactwa i utraconej już pozycji. Nie ma pieniędzy, nie ma perspektyw, jednak głowę niezmiennie trzyma wysoko. Artystka zaprezentowała bardzo dobry poziom wokalny, wprawnie balansując między górnymi a dolnymi rejestrami. Niezwykle przejmująca była jej interpretacja aktorska roli – Blanche w wykonaniu Joanny Woś to kobieta w zaawansowanej depresji, nieudolnie próbująca przykryć grą pozorów (symboliczna biała suknia) kotłujące się w jej trzewiach demony.
Znakomity był również Stanley w wykonaniu młodego barytona Szymona Komasy. Wśród panów to on wiódł bezapelacyjnie prym. Był zwierzęcy, dziki, wręcz odrażający. Artysta obdarzony jest mocnym, drapieżnym barytonem i co ważne – autentycznym amerykańskim akcentem, czego niestety nie można powiedzieć o reszcie zespołu. Komasa pracuje całym ciałem, jego napięte mięśnie, nabrzmiałe żyły dobitnie świadczą o tym, iż on Stanleya wcale nie gra, on Stanleyem jest.
Przeciwwagą dla gwałtownego Stanleya jest delikatny i wrażliwy Mitch w wykonaniu Tomasza Piluchowskiego. To trochę stary kawaler, uzależniony od zdania matki, trochę niepewny poeta. Mitch, zauroczony wyobrażoną przez siebie wizją Blanche, ucieka, gdy tylko ten idealny obraz pęka niczym bańka mydlana. Warto zwrócić uwagę zarówno na aktorstwo, jak i wokal tego utalentowanego tenora, który jest mocno osadzony w roli. Przyjemny, dobrze zbalansowany głos o młodzieńczym, dźwięcznym brzmieniu. Gładko poruszał się na scenie i miał dobrą chemię z innymi postaciami. Z pewnością artysta wart dalszego zainteresowania.
Zaś obdarzona lekkim, ale wdzięcznym sopranem Patrycja Krzeszowska obsadzona w roli siostry Blanche, czyli Stelli Kowalski była ujmująco delikatna, rozdarta pomiędzy lojalnością wobec męża a miłością do siostry. Jest niczym księżyc, wiecznie świecąca światłem odbitym, nigdy własnym. Warto zapamiętać to nazwisko. Jeżeli artystka tak dobrze odnalazła się w operze współczesnej, tym większa jest ciekawość jej umiejętności wokalno-aktorskich w repertuarze klasycznym.
Jeżeli “Tramwaj” powróci jeszcze na łódzkie deski, z pewnością warto się na niego wybrać. To drapieżny spektakl, po którym emocje długo nie opadają i nikt nie wychodzi z audytorium taki sam, jakim do niego wszedł.

Articolo di Marta Janiak

TRAMWAJ ZWANY POŻĄDANIEM

Kierownictwo muzyczne:
Tadeusz Kozłowski

Reżyseria:
Maciej Prus

Dekoracje i kostiumy:
Jagna Janicka

Reżyseria świateł:
Rafał Wróblewski

Asystenci reżysera:
Adam Grabarczyk, Waldemar Stańczuk

Inspicjenci:
Karolina Filus, Mariusz Caban

Blanche Dubois:
Joanna Woś

Stanley Kowalski:
Szymon Komasa

Stella Kowalski:
Patrycja Krzeszowska

Harold Mitchell (Mitch):
Tomasz Piluchowski

Steve Hubbel:
Andrzej Kostrzewski

Kobieta:
Joanna Śmiałkowska

Lekarz:
Adam Grabarczyk

Pablo:
Waldemar Stańczuk

Dyrygent:
Tadeusz Kozłowski

Orkiestra Teatru Wielkiego w Łodzi

Foto: Joanna Miklaszewska